Ściąganie tekstów będzie możliwe po zarejestrowaniu się i zalogowaniu.

To prywatna strona. Nie wysyłam żadnych reklam ani spamu.

Omówienie majowego numeru NF

Chochlik drukarski zamieszkujący redakcję „Nowej Fantastyki” jest coraz bardziej bezczelny. Swoją działalność rozpoczął od wrzucania tu i ówdzie literówek, których z czasem zaczęło przybywać, doprowadzając wrażliwych na kwestie językowe czytelników pisma do szewskiej pasji. Tego było mu jednak mało. Wymyślił sobie ostatnio, że zacznie podkradać końcówki artykułów, żeby ich puenta pozostała tajemnicą. Samego siebie przeszedł jednak w maju, dorzucając do wspomnianych wyżej uszczypliwości zdublowaną recenzję. Wiadomo, że nie są to najważniejsze rzeczy, ponieważ kluczem do przyciągnięcia odbiorców jest treść materiałów publicystycznych i literackich, ale potrafią zirytować. Wydaje się jednak, że redakcyjny chochlik osiągnął apogeum swojej formy i gorzej już być nie może. Miejmy nadzieję.

Publicystyka

Omawianie numeru rozpoczynamy od artykułu Mateusza Wielgosza, który z okazji premiery filmu „Transcendencja” przygląda się obecnemu stanowi technologii, które w przyszłości mogą posłużyć do przeniesienia ludzkiej świadomości poza ciało. Temat ciekawy i już wcześniej poruszany na łamach „NF”, jednak nie do końca przez Wielgosza wyeksploatowany. Tak już jednak jest, jak chce się pisać o dwóch rzeczach naraz – w tym przypadku o kinie i nauce.

Podobny problem dotyczy tekstu Michała Hernesa o Godzilli, który właśnie powrócił na wielkie ekrany. Są w nim zarówno informacje na temat króla potworów, jak również przewidywania dotyczące najnowszego filmu i wypowiedzi reżysera. Ta druga część spokojnie mogłaby zniknąć, zastąpiona przez więcej smaczków z życia wielkiego gada z Japonii.

Dużo lepsze wrażenie sprawiają dwa kolejne artykuły. W pierwszym z nich Marek Grzywacz przybliża literaturę fantastyczną pochodzącą z krajów arabskich, natomiast w drugim Tomasz Miecznikowski przygląda się roli, jaką pełnią i pełnili mutanci w popkulturze, nie ograniczając się do samych X-Menów, ale odwołując się również do twórczości m.in. Dicka, Wellsa oraz Sapkowskiego.

Słabo spisał się tym razem duet Haska i Stachowicz, którzy omawiają dwie książki Włodzimierza Bełcikowskiego, napisane w pierwszej połowie XX wieku. Znacznie lepiej prezentują się ich teksty, w których patrzą na jakieś zagadnienie nieco szerzej.

Nieciekawie wygląda także wywiad Krzysztofa Daukszewicza-Cęclewskiego z profesorem Piotrem Tryjanowskim, wykładowcą Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Dziennikarz wypytuje naukowca o to, jak wiele zmieniłoby wprowadzenie do naszego świata stworzeń i zjawisk znanych z opowieści fantastycznych, na co odpowiedź może być tylko jedna – bardzo wiele. Ciężko się bowiem spodziewać, że ktokolwiek dokładnie opisze, jak na ziemski ekosystem wpłyną smoki i im podobne.

Część felietonistyczną rozpoczyna Mateusz Wielgosz, który streszcza amerykański serial dokumentalny „Kosmos”. Maciej Parowski dalej snuje swoje rozważania nad kinem, skupiając się na relacjach pomiędzy pisarzami i twórcami filmowymi, zaś Rafał Kosik porusza temat wychowania dzieci i młodzieży. W dalszej kolejności Peter Watts zastanawia się co by było, gdyby ludzie mogli bez przeszkód odtwarzać wymarłe gatunki, a Łukasz Orbitowski do swojej listy polecanych filmów dorzuca „In Fear” Jeremy'ego Loveringa.

Proza polska

Pierwszym literackim utworem w majowym numerze jest „Gambit Petermanna” Sławomira Prohockiego – sprawne połączenie science-fiction i mistyki. Fabuła skupia się na załodze statku kosmicznego, która zabiera na swój pokład worek z tajemniczą zawartością, rozpoczynając tym samym lawinę niebezpiecznych wydarzeń. Autor wraz ze swoimi bohaterami zastanawia się, co decyduje o tym, jakie decyzje podejmują ludzie i gdzie w tym wszystkim znajduje się Bóg.

Znacznie lżejszy jest „Najcenniejszy skarb na świecie” Jacka Wróbla, w którym pazerny kupiec i zamknięty w ciele dziecka demon próbują przejść przez kilka prób przygotowanych przez ducha, na końcu których czeka ich nagroda. Historia jest dość przewidywalna, protagoniści stereotypowi, a część dowcipów żenująca, ale lektura nie sprawia zbyt wielkiego bólu.

Piotr Górski pisząc „Tresera” postawił przede wszystkim na klimat. Przenosi swoich odbiorców do postapokaliptycznego świata, w którym popularne są walki mutantów. Choć fabuła jest raczej mało rozbudowana, to autor na tyle sprawnie posługuje się piórem, że potrafi podtrzymać zainteresowanie czytelnika. Dodatkowym plusem jest obserwowanie opisanych wydarzeń z perspektywy zmutowanego wojownika i poznanie emocji oraz myśli, które mu towarzyszą.

Proza zagraniczna

Opowiadania zagranicznych autorów również otwiera tekst umiejscowiony w kosmosie - „Historia Nikczemnego” Johna Scalziego. W tym wypadku także poznajemy załogę gwiezdnego statku, którą nagle zaczynają prześladować kłopoty. Spowodowane są one rozważaniami filozoficznymi sztucznej inteligencji zamontowanej w maszynie, która podaje w wątpliwość słuszność postępowania swoich twórców. Umiejętnie prowadzona akcja, ciekawe zagadnienia dotyczące robotów i nawiązania do twórczości Asimova sprawiają, że mamy do czynienia z najlepszym tekstem numeru.

Czytając majowe wydanie „NF” odnosi się wrażenie, że redaktorzy zajmujący się prozą, dogadali się co do charakteru poszczególnych utworów i ich rozmieszczenia w piśmie. U Marcina Zwierzchowskiego po opowieści science-fiction, tak samo jak u Cetnarowskiego, pojawia się krótki utwór humorystyczny. „Siarka i marmolada” Aarona Corwina to historia małej dziewczynki, która na urodziny zamiast upragnionego kucyka dostaje małego, ale bardzo bojowego demona. Łatwo się domyślić, że pomimo początkowej niechęci, po jakimś czasie zapała do niego sympatią, która może przerodzić się nawet w przyjaźń. Nie to jest jednak najważniejsze. Najważniejsza jest postać Mrocznego Władcy Miniaturki, czyli jednej z najciekawszych osobowości, goszczących na łamach „NF”.

Ostatni utwór najnowszej „NF” potwierdza tezę umieszczoną w akapicie powyżej. „Wróć do Morza” Jasona Vanhee stawia przede wszystkim na tajemniczy, nieco niepokojący klimat. Główną bohaterką jest dziewczynka, która pobiera nauki mające ją doprowadzić w przyszłości do panowania nad wodami mórz i oceanów. Zaczyna się robić nieciekawie, kiedy morze zaczyna ją prześladować. Wtedy trzeba albo przeczekać, albo podjąć walkę. Momentami jest strasznie, momentami dziwnie, ale zabrakło w tym wszystkim nieco mocy i większej liczby dynamicznych momentów.

***

Majowy numer „Nowej Fantastyki” to przede wszystkim bardzo dobra część literacka, zawierająca utwory, które na nieco dłużej zostaną w pamięci. Znacznie gorzej jest z publicystyką, która jest kolokwialnie mówiąc – kiepska. Do tego te wspomniane na początku olbrzymie błędy korekty... Bywało lepiej.

Bartłomiej Cembaluk