Ściąganie tekstów będzie możliwe po zarejestrowaniu się i zalogowaniu.

To prywatna strona. Nie wysyłam żadnych reklam ani spamu.

Omówienie grudniowego numeru NF

Koniec roku to czas, w którym zwykle dokonujemy wszelakiej maści podsumowań. Jakie zmiany zaszły w naszym życiu zawodowym i osobistym, ile z celów wyznaczonych dwanaście miesięcy wcześniej udało nam się zrealizować, czy staliśmy się lepszymi ludźmi. Takiej samej analizy można dokonać w stosunku do „Nowej Fantastyki”, w której nastąpiło kilka roszad personalnych. Nowy redaktor naczelny i szef działu prozy polskiej nie oznaczają jednak, że sama zawartość pisma uległa jakiejś radykalnej przemianie. Być może część publicystyczna stała się bardziej różnorodna, a wśród autorów rodzimych opowiadań pojawiło się parę nowych nazwisk, ale były to zabiegi głównie kosmetyczne. Niemniej, w czasie lektury poszczególnych numerów, na twarzy pojawiał mi się uśmiech, a w głowie myśl, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Obym się nie mylił, a rok 2014 przyniósł jeszcze więcej pozytywnych odczuć czytelnikom „NF”. Najpierw sprawdźmy jednak, jak prezentuje się wydanie grudniowe.

Publicystyka

Tekstem otwierającym dział publicystyczny jest artykuł Tomasza Miecznikowskiego, który próbuje znaleźć receptę na nakręcenie idealnego prequela i wychodzi mu to raczej średnio. Owszem wymienia kilka cech, które tego rodzaju film powinien posiadać, ale robi to dość chaotycznie, przeskakując od jednego przykładu do drugiego niezbyt umiejętnie.

Dalej jest już na szczęście lepiej. Marek Grzywacz kontynuuje swoją podróż po Chinach, tym razem przedstawiając najważniejszych twórców tamtejszej fantastyki oraz opisując pokrótce tematykę ich dzieł. Z jednej strony podobną do tego, co dostępne na europejskim i amerykańskim rynku, a z drugiej – kompletnie inną.

W cyklu „Science w fiction” Wawrzyniec Podrzucki bierze tym razem na warsztat przedsięwzięcie niejakiego Henry'ego Markrama, który postanowił stworzyć całkowicie funkcjonalną cyfrową replikę ludzkiego mózgu. Autor przedstawia założenia tego projektu, ale również wypunktowuje problemy, z jakimi ambitny naukowiec i jego ekipa z pewnością się zetkną, dochodząc do wniosku, iż ta droga zabawa to tak naprawdę porywanie się z motyką na Słońce.

Następnie Andrzej Kaczmarczyk przedstawia nieznany dotąd w Polsce cykl fantasy „Kroniki Prydainu” Lloyda Alexandra, zaś Paweł Deptuch robi to samo z komiksem Roberta Kirkmana o Niezwyciężonym. Obydwaj panowie prześcigają się w komplementach, lecz na szczęście nie są to wyłącznie puste epitety, ale również poważne argumenty skłaniające do zapoznania się z owymi pozycjami. Podobne odczucia wywiera także dłuższa recenzja Jerzego Rzymowskiego, która traktuje o wydanej niedawno przez Fabrykę Słów książce „Zgon” Giny Damico.

Felietony zaczynamy od Macieja Parowskiego, wspominającego swoją pracę redaktora oraz wyliczającego rzeczy, które gnębi w twórczości młodych autorów. Rafał Kosik pisze z kolei, dlaczego powinniśmy zacząć kręcić w Polsce filmy fantastyczno-rozrywkowe, zaś Łukasz Orbitowski na przykładzie filmu „Dream home” pokazuje ewolucję, jaką przeszedł w ostatnich latach slasher. Dodatkowo Mateusz Wielgosz przedstawia kolejną porcję nowinek ze świata nauki i nowych technologii.

Proza polska

Część literacką pisma otwiera tekst, który zwyciężył w konkursie „NF” - „Edmund po drugiej stronie lustra” Marcina Podlewskiego. To historia świata, który stanowi kompletną odwrotność naszego. Dzieci należy wychowywać poprzez przemoc, agresja i pogarda to dominujące uczucia, a empatię traktuje się jako chorobę psychiczną. Głównym Kościołem są wyznawcy Szatana, a wierzący w Boga stanowią niewielką sektę, natomiast każdy czyn człowieka wpływa na jego statystykę, decydującą o miejscu w społeczeństwie. W to wszystko zostaje wrzucony tytułowy bohater, który zaczyna się zmieniać i czuć coraz mniej komfortowo w owej rzeczywistości. Próba odnalezienia własnego miejsca na Ziemi nie jest jednak taka łatwa. Opowiadanie Podlewskiego zasłużenie stanęło na najwyższym stopniu podium w konkursie miesięcznika, a to za sprawą nie tylko ciekawej fabuły, ale przede wszystkim niezwykle intrygującej wizji świata.

Interesującą koncepcję miejsca akcji zaprezentował też Grzegorz Irzyk w „Drodze do Jeruzalem”. Jesteśmy bowiem świadkami pojawienia się dziwacznego ciała niebieskiego, pod którym otworzyła się wielka dziura, wypełniona bogactwami, lecz także niebezpieczna dla ludzkiego zdrowia i życia. Co więcej, na jej końcu znajduje się... Poza ciekawym światem nie ma tu niestety wiele więcej, co najwyżej kilka fajnie wplecionych wątków historycznych.

W podobne rejony naszej planety przenosi czytelników Przemysław Karbowski za pomocą swojego „Śniadania u Barabasza”, które opisuje dobijanie tagu pomiędzy tytułowym rzezimieszkiem a uczniami Chrystusa, w sprawie prowokacji w zawłaszczonej przez kupców świątyni. To odważne zeświecczenie pewnych prawd zawartych w Piśmie Świętym i pokazanie, że od zarania dziejów nic nie może obyć się bez polityki.

Proza zagraniczna

Kolejne opowiadanie to „Podział pracy” Benjamina Roya Lamberta, który podobnie jak Podlewski tworzy fascynujący świat i wplata do niego ciekawą fabułę. Najważniejsze jest w nim posiadanie konkretnej specjalizacji, a bycie wszechstronnie uzdolnionym traktuje się jako nieśmieszny dowcip. Dochodzi nawet do tego, że aby nie marnować ani ociupinki biomasy, ludzie składają się tylko z tych części ciała, które potrzebne są im w wykonywanym zawodzie. A jak mają się w tym odnaleźć kompletne osoby? Na pewno nie jest im łatwo.

Tak jakoś wyszło, że większość utworów w grudniowej „NF” skoncentrowanych jest na niezwykłych i dobrze nakreślonych miejscach wydarzeń. To samo dotyczy „O tym, co dzikie” Alyx Dellamoniki, która to zalała świat magią, przejawiającą się w przemienianiu ludzi w mutantów. Między dwojgiem z nich wybucha wielka miłość i starają się ukryć przed władzami, ścigającymi odmieńców. W skrócie pisząc – romans w fantastycznej krainie.

„Aksjomat wyboru” Davida W. Goldmana dotyczy z kolei zagadnień takich jak determinizm i wolna wola, co podkreśla zastosowana przez autora nietypowa forma opowiadania, w której możemy w imieniu protagonisty decydować o naszych przyszłych losach. Chociaż czy aby na pewno? Ciekawa rzecz.

Na koniec jest jeszcze króciutki tekst Petera Wattsa - „Bóg i Mammon”, który opowiada o tym, że nasze czyny sprawiły, iż rynek finansowy ożył i zaczął samodzielnie kierować swoimi poczynaniami, stając się czymś w rodzaju bóstwa. Właściwie, to ten utwór po paru korektach mógłby stanowić tradycyjny felieton Kanadyjczyka, gdyż posiada w sobie naprawdę sporo z publicystyki.

Kolejny numer „Nowej Fantastyki” z rzędu wywołał u mnie podobne emocje. Zarówno publicystyka, jak i proza stoją na niezłym poziomie, a wśród zamieszczonych tekstów niewiele jest słabych. Nie ma też jednak takiego utworu, który wstrząsnąłby czytelnikiem i został w pamięci na dłużej, ale takie w ogóle rzadko się zdarzają. Cieszy, że te, które otrzymujemy, są przynajmniej dobre i nie stanowią jakiejś bezsensownej papki.

Bartłomiej Cembaluk