To prywatna strona. Nie wysyłam żadnych reklam ani spamu.
Gdy kilka miesięcy temu ogłoszono, że Michał Cetnarowski został nowym szefem działu prozy polskiej, chyba nikt nie spodziewał się, że to dopiero preludium zmian. Na tegorocznym Polconie gruchnęła jednak informacja, iż Jakub Winiarski nie jest już redaktorem naczelnym „Nowej Fantastyki”, a jego funkcję przejmuje Jerzy Rzymowski. Postać doskonale znana, gdyż od kilku lat odpowiadająca w miesięczniku za publicystykę. W swoim exposé świeżo upieczony rednacz zaznacza, że chciałby tworzyć pismo dla jak największej liczby osób, a więc publikować rzeczy bardzo różnorodne, sięgające wszystkich gałęzi fantastyki. Co z tego wyjdzie? Przekonamy się zapewne w przeciągu paru najbliższych miesięcy, a póki co możemy jedynie życzyć Jerzemu powodzenia i sięgnąć po październikowy numer „NF”.
Publicystyka
Głównym bohaterem bieżącego wydania jest bez wątpienia Stephen King, którego literacki życiorys zostaje przybliżony przez Roberta Ziębińskiego, próbującego dodatkowo udowodnić, że nikt tak jak mistrz horroru nie uosabia sobą całego rynku wydawniczego. Dodatkowo Jakub Małecki prezentuje twórczość synów pisarza, Joe i Owena, wyliczając co ją łączy z tą ojcowską, a co od niej odróżnia. Dla fanów Kinga taki zestaw to prawdopodobnie nie lada gratka, zaś dla pozostałych czytelników zbiór mniej lub bardziej interesujących ciekawostek.
Niezależnie jednak od oceny jakości tych tekstów, należy pochwalić redakcję z kolejny krok w zwiększaniu ilości materiałów dotyczących literatury. W tym numerze mamy zresztą jeszcze jeden artykuł o tej tematyce. Adam Rotter przedstawia w nim postać Rogera Zelaznego i wymienia cechy, które sprawiają, iż należy go uznać za jednego z najbardziej wszechstronnych twórców fantastyki w historii.
Najlepszą część publicystyki stanowi nieodmiennie cykl „Science w fiction” Wawrzyńca Podrzuckiego, tym razem biorącego na tapetę zasiedlanie Marsa. W obecnej sytuacji nie ma na to szans, ale gdy dokona się odpowiednich zmian w ludziach lub planecie, to kto wie. Pytanie tylko, czy ma to sens? Interesująca rzecz.
W dalszej części działu Marcin Zwierzchowski poleca cykl komiksowy Mike'a Careya o Lucyferze, a także najnowszą książkę Krzysztofa Piskorskiego „Cienioryt”, natomiast Maciej Parowski zastanawia się, kto jest ważniejszy: twórca czy fan? Dochodzi do raczej oczywistych wniosków, choć pewnie niektórzy się z nim nie zgodzą.
Michael J. Sullivan w swoich „Radach dla piszących” tłumaczy, jak powinno się pisać dobre dialogi, zaś Peter Watts pokazuje wszechobecną w naszym społeczeństwie inwigilację. Nie on pierwszy i pewnie nie ostatni, ale im więcej sygnałów ostrzegawczych, tym lepiej. Rafał Kosik z kolei narzeka na niepoważne traktowanie autorów książek i wypunktowuje problemy, z jakimi musi się przez to mierzyć, a Łukasz Orbitowski chwali film Christophera MacBride'a - „Conspiracy”.
Proza polska
Część literacką otwiera zdobywca trzeciego miejsca w konkursie „NF”, Kamil Kowalczyk. W swojej „Pieśni brązu” pokazuje nam wojnę przyszłości, w której biorą udział między innymi specjalnie zmodyfikowani żołnierze, będący wcześniej, z różnych powodów, wyrzutkami społeczeństwa. To opowieść nie tylko o walce z wrogiem, ale i mierzeniu się z własnymi słabościami oraz odnajdowaniu wsparcia w towarzyszach broni. Klasyka. Warta jednak uwagi ze względu na ciekawie wykreowany świat, o którym poczytałoby się więcej, ale już po ulepszeniu przez autora warsztatu. Kowalczyk wymyślił sobie bowiem przedstawianie wydarzeń z wielu perspektyw, lecz przeskakuje od jednej postaci do drugiej bardzo nieumiejętnie. Właściwie ten zabieg nie ma żadnego wpływu na odbiór historii, a całość brzmiałaby tak samo, gdyby narrator był tylko jeden. Jest to spowodowane również tym, że kreacja bohaterów pozostawia wiele do życzenia i ciężko odnaleźć w nich jakiekolwiek cechy szczególne.
Drugie polskie opowiadanie to „Sztuka latania” Leny Szuster, która wrzuca nas do post apokaliptycznego świata przemierzanego przez Annę. Dziewczyna nie chce dzielić losu rodziny i sąsiadów, żyjących w ciągłym strachu przed gangami czy dzikimi zwierzętami. Chce osiągnąć coś więcej, dojść tam, gdzie nikt inny nie doszedł i spełnić swoje marzenia. Pod względem przedstawienia świata i fabuły jest to historia dość uboga, ale dla autorki nie było to chyba najważniejsze. Ona postanowiła zanurzyć się w protagonistce, poznać jej myśli oraz uczucia nią powodujące. I wyszła z tego zwycięsko.
Proza zagraniczna
„Chłopiec, który nie rzucał cienia” Thomasa Olde Heuvelta opowiada o przyjaźni dwóch nastolatków, na co dzień zmagających się ze swoją odmiennością, która nie tylko powoduje wrogość lub niezdrową ciekawość otoczenia, ale i uniemożliwia im odpowiedzenie na pytanie: Kim jestem? Chłopcy odnajdują w sobie wsparcie, choć trochę zmniejszając trudy dojrzewania i odgrywania roli dziwadeł. Duńczyk stworzył opowieść nieco przygnębiającą, ale i pokazującą piękno przyjaźni oraz to, jak ważna jest w życiu każdego człowieka akceptacja. Tekst numeru.
Will McIntosh nawet nie próbował się silić na jakiś głębszy przekaz. Jego „Obrońcy” to czysto rozrywkowe SF, w którym ludzie broniąc się przed najeźdźcami z obcej planety, zbudowali olbrzymie roboty zaprogramowane na sianie zniszczenia. Tekst czyta się całkiem przyjemnie, ale zakończenie nieco szwankuje. O ile autora można pochwalić za niezły pomysł na odwrócenie ról, to urwanie historii w kulminacyjnym momencie ciężko wybaczyć. Co prawda w notce pod opowiadaniem Marcin Zwierzchowski tłumaczy, że McIntosh rozwinął swój utwór do powieści, która ukaże się w przyszłym roku, ale nie podwyższa to w żaden sposób oceny „Obrońców” jako samodzielnej całości.
Na koniec dostaliśmy „To, co za chwilę ujrzycie” Jacka Skillingsteada, które ma jedną dużą wadę – jest za krótkie. Pisarz miesza tu kontakt z obcą cywilizacją z teorią wielu rzeczywistości, i jest to połączenie nad wyraz udane. Niewielka objętość opowiadania martwi, ale autor na tych kilku stronach potrafił jednak zawrzeć ciekawą oraz kompletną historię.
Numerowi październikowemu sporo brakuje do tego, co redakcja zaprezentowała nam miesiąc wcześniej, ale nie jest źle. W publicystyce nie ma artykułu słabego, a choć większość jest średnia, to można wyłowić również bardzo dobry tekst. Jeżeli chodzi o opowiadania, to każdemu z nich można co nieco zarzucić, ale w większości przypadków posiadają więcej plusów niż minusów. Jak na pierwsze wydanie pod opieką nowego naczelnego jest nie najgorzej, ale ważne, żeby od teraz poziom szedł tylko w górę.
Bartłomiej Cembaluk