Ściąganie tekstów będzie możliwe po zarejestrowaniu się i zalogowaniu.

To prywatna strona. Nie wysyłam żadnych reklam ani spamu.

Omówienie czerwcowego numeru NF

Omówienie zacznę tradycyjnie od okładki, ponieważ jakiś porządek musi być. W zeszłym miesiącu mieliśmy na niej Iron Mana, w tym również punktem centralnym pierwszej strony jest superbohater, ale zupełnie inny. W dumnej pozie i ze wzrokiem utkwionym gdzieś w oddali, jawi nam się pochodzący z Kryptonu Kal-El, znany również jako Superman. Nie powiem, żeby to był najlepszy wybór zdjęcia, gdyż prezentuje się słabo i szukając grafik promujący ten film, można znaleźć dużo lepsze, ale mówi się trudno. Brzydkie opakowanie nie musi oznaczać jednak równie słabej zawartości. Tak jest też w przypadku czerwcowego wydania „Nowej Fantastyki”, który naprawdę się udał.

Publicystyka

Ten dział otwiera, a jakże by inaczej, artykuł o Supermanie i jego dotychczasowych spotkaniach z kinem oraz telewizją. To standardowy ruch redakcji – premiera fantastycznego filmu równa się tekst na łamach pisma. Nie jest to bynajmniej zarzut, ale zwykłe stwierdzenie faktu. Tym bardziej, że Andrzej Kaczmarczyk stworzył naprawdę przyjemną rzecz, którą czyta się z ciekawością. Ten sam autor jest także odpowiedzialny za materiał o „Star Treku”, a dokładniej o nieudanych próbach wskrzeszenia tej serii. Artykuł dużo słabszy, w którym połapią się tylko fani Kirka i spółki. Pozostali czytelnicy mogą poczuć się zagubieni, ponieważ ogarnięcie tego co już powstało pod szyldem „Gwiezdnej Wędrówki” stanowi nie lada wyzwanie, a co dopiero, gdy dorzuci się do tego jeszcze niezrealizowane projekty. Niemniej, może ktoś poczuje się usatysfakcjonowany.

Dalej mamy dwie perełki, których autorami są Marek Grzywacz i Wawrzyniec Podrzucki. Ten pierwszy objaśnia na czym polega zjawisko self-publishingu, przedstawia jego gwiazdy oraz wylicza plusy i minusy stosowania takiej metody wydawniczej. Dawno żaden tekst w „NF” mnie tak nie zainteresował, no chyba że coś z cyklu „Science w fiction” wspomnianego Podrzuckiego. W jego najnowszej odsłonie podjęty został temat wskrzeszania wymarłych gatunków, który nie ogranicza się wyłącznie do pokazania obecnie znanych metod, ale uzupełniony jest o refleksję na temat tego, czy w ogóle warto w coś takiego się bawić. Świetna rzecz.

Następne w kolejności są wywiad Bartosza Czartoryskiego ze scenarzystą m.in. „Iron Mana 3” Drew Pearc'em, który można potraktować jako promocję filmu, a także obszerna recenzja Marcina Zwierzchowskiego, dotycząca serii komiksowej „Baśnie”.

W gronie felietonistów wciąż brakuje Jakuba Ćwieka (w jego miejsce Michał Cetnarowski podsumowuje konkurs literacki organizowany przez „NF”), ale po krótkiej przerwie powrócił za to Peter Watts. Kanadyjczyk pisze, w skrócie rzecz ujmując, o możliwości wykorzystania genów do zapisywania informacji, takich jak chociażby wiersz. Brzmi ciekawie, ale przedstawione jest dość chaotycznie, co mocno utrudnia lekturę. Rafał Kosik wystosowuje apel o obronę piwa przed jego powolnym przekształcaniem się w paskudne nie wiadomo co, a Michael J. Sullivan udziela rad dotyczących redagowania książek. Na koniec Łukasz Orbitowski namawia do obejrzenia filmu „The Bay”, chociaż nie wiem, ile znajdzie się osób, dla których zachętę stanowi fakt, że seans kończy się zwróceniem obiadu.

Proza polska

Lucyna Grad otrzymała wyróżnienie w konkursie literackim „Nowej Fantastyki” i w nagrodę jej „Skomplikowana ciemność” zagościła w czerwcowym numerze miesięcznika. To opowieść o pochodzącym z plemienia Karo chłopcu imieniem Mbawe, który został zmuszony do podróży w poszukiwaniu zagubionej rodziny. Całość jest lekka i bardzo przyjemna w lekturze, a dzięki sięgnięciu przez autorkę do afrykańskich mitów i legend, wyróżniająca się na tle utworów eksponujących europejską i amerykańską kulturę, które w wydawanej w Polsce fantastyce stanowią zdecydowaną większość.

Mający dużo większe doświadczenie na poletku literackim Jewgienij T. Olejniczak przedstawia trzy krótkie teksty zebrane pod wspólnym tytułem „Widma z czternastej dzielnicy”, połączone miejscem akcji, którym jest Nowa Huta. Jest to przedstawienie codziennego życia tamtejszych mieszkańców, doprawionego mniejszą lub większą szczyptą niezwykłości i cudowności (np. spotkanie z duchem Lenina czy pustynia marsjańska w mieszkaniu). Każda z części stanowi odrębną historię, a wszystkie mają w sobie dużą dawkę melancholii i nostalgii oraz bawią się w mitologizowanie rzeczywistości. Trudno którąkolwiek z opowieści wyróżnić, ponieważ co do jednej stoją na wysokim poziomie i wzbudzają chęć do sięgnięcia po kolejne rzeczy w podobnym stylu.

Proza zagraniczna

Drugi miesiąc z rzędu w „NF” gości Jeremiah Tolbert, tym razem z opowiadaniem „Archiwista kulturowy”. Autor kreśli świat przyszłości, w którym Ziemianie zajmują się podbojem kosmosu i podporządkowują sobie wszystkie inne rasy. Przedstawiony zostaje problem stawiania jednych kultur ponad drugimi i decydowania za innych o tym, co jest dla nich najlepsze. Wszystko to wzbudza raczej smutek, jednak Tolbert dodaje do tego posypkę z humoru, często ironicznego, co tworzy niepowtarzalny styl, który tylko podwyższa ocenę i tak dobrego utworu.

W ostatnim czasie niezwykle popularny stał się temat zombie i z nim właśnie pojawia się Mike Carey. Jednak u niego truposze nie ganiają za świeżym mięsem, lecz bunkrują się w starym kinie i grają na giełdzie. Tak konkretnie to gra Nick – z zawodu makler, który poświęcił życie osobiste dla zarabiania pieniędzy i dopiero po śmierci zauważył czym tak naprawdę jest miłość i jak wiele go ominęło. Momentami zabawne, a kiedy indziej poruszające opowiadanie, które pokazuje, że także z umarlaków można wyciągnąć coś więcej i pokazać ich w interesujący sposób.

Ostatni utwór literacki czerwcowej „NF” tak jak pierwszy sięga do kultury w Polsce nie do końca poznanej. Ken Liu pisząc „Mono no aware” pokazał, jak funkcjonuje japońska dusza, tworząc z niej przykład tego, jak powinni postępować wszyscy ludzie w sytuacjach tragicznych. W tym przypadku tragedią jest zbliżająca się do Ziemi asteroida i niemal zerowe szanse na uratowanie się przed skutkami katastrofy. Już sam wątek fantastyczno-naukowy zaciekawia, ale kluczowe w tym opowiadaniu jest oddziaływanie na uczucia czytelnika, który obserwuje, do jakich poświęceń zdolny jest człowiek dla sprawy większej wagi. Właśnie ta psychologiczna warstwa stanowi sedno utworu i zmusza do zastanowienia się nad swoim życiem.

Czerwcowa „Nowa Fantastyka” to jeden z najlepszych (jeżeli nie najlepszy) numerów, które ukazały się w tym roku. O ile w publicystyce można dojrzeć pewne drobne mankamenty, o tyle zarzucanie czegokolwiek prozie byłoby szaleństwem. Każde opowiadanie jest warte uwagi i szybko nie wypadnie z pamięci. Można mieć tylko nadzieję, że redakcja podejmie wyzwanie i postara się sprawić, by kolejne miesiące przyniosły jeszcze lepszą jakość.

Bartłomiej Cembaluk