Ściąganie tekstów będzie możliwe po zarejestrowaniu się i zalogowaniu.

To prywatna strona. Nie wysyłam żadnych reklam ani spamu.

Nowa Fantastyka 05/2013 – omówienie numeru

W zeszłym miesiącu do polskich kin zawitała najnowsza odsłona przygód Iron Mana, zaś sam bohater z żelaza postanowił wpaść na łamy „Nowej Fantastyki”, zdobywając w posiadanie okładkę majowego numeru. Otwiera on również dział publicystyki, do którego czym prędzej przechodzę.

Publicystyka

Autorem tekstu o Tonym Starku jest Wojciech Chmielarz, który przybliża drogę, jaką przebył ów komiksowy heros od momentu powstania w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, aż do dnia dzisiejszego. Wskazuje też przy okazji, jak wpływała na poszczególne przemiany sytuacja społeczno-polityczna Stanów Zjednoczonych, co jest nawet dość interesujące, jednak fani komiksu Stana Lee w większości pewnie zdają sobie z tego sprawę. Pozostałe osoby mogłoby to zachęcić do sięgnięcia po zeszyty z Iron Manen, choć mam wrażenie, że jeżeli ktoś nie lubi superbohaterów, to zmiana jego opinii jest niemal niemożliwa.

W kolejnym artykule Jerzy Rzymowski prezentuje zastosowanie koncepcji monomitu u Neila Gaimana, w dużej mierze opierając się na wywiadzie przeprowadzonym i opublikowanym w „NF” pięć lat temu. O ile sam temat jest ciekawy, o tyle wygrzebywanie starych materiałów może troszeczkę dziwić i zastanawiać, czy nie dało się tego opisać trochę wcześniej.

Następnie Adam Rotter bierze na warsztat nerdów, zwracając uwagę na to, jak bardzo w ostatnim czasie rozprzestrzenili się na ekranach kin i telewizorów oraz jaka nastąpiła w nich zmiana od czasu premiery „Zemsty frajerów” w 1984 roku, natomiast Aleksander Daukszewicz wydobywa z cienia grę komputerową „Planescape: Torment.” Za sprawą opisywanego niedawno w „NF” crowdfundingu ma powstać jej kontynuacja, co na pewno ucieszy fanów oryginału, do których przede wszystkim kierowany jest ten tekst. Inni też mogą na nim skorzystać, ponieważ wspomniany tytuł jest zaprezentowany tak intrygująco, że niejednego może pobudzić do odpalenia go na swoim komputerze.

Jeśli ktoś z kolei woli gry bez prądu, to artykuł Błażeja Kubackiego jest dla niego jak znalazł. Autor wymienia w nim kilka, jego zdaniem, najciekawszych planszówek i karcianek powiązanych z fantastyką. Samemu tekstowi bliżej do przewodnika niż publicystyki, ale swoją rolę spełnia. Ze swojego zadania (dostarczania ciekawostek sprzed lat) wywiązują się też Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz, którzy tym razem pochylają się w „Lamusie” nad stosowaniem magii sympatycznej pomiędzy XVI a XVIII wiekiem.

Ubogo w maju prezentuje się zestaw felietonów, liczący zaledwie trzy sztuki. Nie zabrakło tradycyjnych porad Michaela J. Sullivana, rozwijającego w tym numerze temat tworzenia opisów, a także „Orbitowania po kinie” Łukasza Orbitowskiego, który do kolekcji niedocenianych filmów dorzuca „Valhallę: Mrocznego wojownika.” Do tego dochodzi jeszcze Rafał Kosik, z niepokojem spoglądający w przyszłość, gdzie system państwowy za sprawą nowych technologii może być jeszcze bardziej niebezpieczny.

Proza polska

Tę część majowej „NF” rozpoczyna „Grewolucja” Pawła Majki, w moim odczuciu stanowiąca najlepszy tekst numeru. Sama fabuła może nie powala na kolana, gdyż skupia się wyłącznie na poszukiwaniu przez głównego bohatera zaginionego nastolatka, jednak nie to jest najistotniejsze. Kluczowe są dwie rzeczy: świat przedstawiony i język. W tym pierwszym wypadku mamy do czynienia z przyszłością, w której informatyka poszła mocno naprzód, a życie ludzi przeniosło się niemal w całości do sieci i przypomina połączenie gry z portalem społecznościowym. Frapujące, ale to za sprawą stosowanego słownictwa Majka osiągnął mistrzostwo. Nowomowa jego autorstwa jest dokładnie przemyślana i gdy się już do niej przyzwyczaimy, zupełnie naturalna. Pisarz widzi, w którą stronę zmierza nasze społeczeństwo i w swojej wyobraźni pociągnął je do przodu, tworząc bardzo intrygującą wizję.

Opowieść nie jest też najistotniejsza u Bartosza Działoszyńskiego w „Zakładzinach”. Tutaj liczy się klimat, jaki został stworzony. To historia młodego małżeństwa, któremu zakończenie budowy domu uniemożliwiają burze i wichury, aż do momentu pomocy tajemniczego znajomego sprzed lat. Spokój zewnętrzny to jednak nie spokój wewnętrzny, a ten został mocno naruszony, zaś bohaterowie wraz z czytelnikami muszą zadecydować, w co tak naprawdę powinniśmy wierzyć. Praktycznie przez cały tekst odczuwa się niepokój, za co brawa dla autora, jednak są momenty trochę nieprzystające, jak opis zmasakrowanych zwłok psa, czy niczego nie wnosząca uwaga o poziomie dzisiejszej MTV.

Proza zagraniczna

Przed rozpoczęciem lektury „Appogiatury” Jeffa VanderMeera powinno się zerknąć do notki o autorze, w której Marcin Zwierzchowski w skrócie opowiada o kulisach powstania tego utworu. John Klima wpadł na pomysł antologii, w której poszczególne teksty będą zawierały słowo wylosowane przez danego autora, zaś VanderMeer miał użyć ich wszystkich. Zrobił to właśnie w „Appogiaturze”, ale ciężko nazwać to jednorodną całością. Bliżej temu do zestawu szortów, połączonych miejscem, osobami, przedmiotem. Pomijając jednak aspekt techniczny, czy to dobra rzecz? Fabularnie nie ma tu wielkich rewelacji, ale kolejny raz w tym omówieniu napiszę, że to chyba nie było dla twórcy najważniejsze. Tak jak u Działoszyńskiego mieliśmy klimat budzący lęk i niepokój, tak tu atmosfera robi się dosyć senna i magiczna. Jednych pewnie ta magia urzecze i wciągnie, innych zaś weźmie na sen i lektura będzie dość męcząca. Mnie osobiście bliżej było do tej drugiej opcji, ale nie chcę skreślać utworu VanderMeera, ponieważ niewątpliwie coś w sobie ma.

W „Przyziemieniu” Atheny Andreadis jest opis pewnej kosmicznej wyprawy zakończonej lądowaniem na obcej planecie, ale kwestie fantastyczno-naukowe zostały prawie całkowicie pominięte. Autorka skupia się raczej na romantycznej relacji łączącej dwójkę bohaterów, co do mnie kompletnie nie przemawia. Prawda jest taka, że z czasem niewiele po tym tekście zostanie w pamięci, chyba że ktoś jest wyjątkowo wrażliwy na utwory o miłości.

Na koniec otrzymujemy „Wygnanie jednym kliknięciem” Jeremiaha Tolberta, które w pewnym stopniu przypomina otwierający numer tekst Pawła Majki. Tutaj również mamy do czynienia z nieco cyberpunkową wizją przyszłości, tylko że połączoną z elementami magii, okazującej się kluczową dla całego utworu. Nie jest to co prawda jakieś wielkie dzieło, ale czyta się je całkiem przyjemnie i wśród opowiadań zagranicznych zajmuje w moim rankingu pierwsze miejsce.

Majowa „Nowa Fantastyka” jest nieco gorsza od swoich dwóch poprzedniczek, a to zwłaszcza za sprawą publicystyki, która ucierpiała na braku Wattsa i Ćwieka. Same artykuły choć nie najgorsze, to też jakiegoś wielkiego wrażenia nie robią. Na plus natomiast proza polska, którą Michał Cetnarowski póki co opiekuje się bardzo dobrze. Do tej pory liderująca zagraniczna zanotowała mały kryzys, ale miejmy nadzieję, że tylko przejściowy. Generalnie – wyższa półka stanów średnich.

Bartłomiej Cembaluk