Ściąganie tekstów będzie możliwe po zarejestrowaniu się i zalogowaniu.

To prywatna strona. Nie wysyłam żadnych reklam ani spamu.

Omówienie wrześniowego numeru NF

Wakacje to okres, który rządzi się swoimi prawami. Czas płynie wolniej i bardziej leniwie. Nie dotyczy to bynajmniej wyłącznie urlopowiczów, gdyż siedząc w pracy także można odczuć tę specyficzną atmosferę. W mediach trwa wtedy tzw. sezon ogórkowy i trzeba się nieźle natrudzić, by w prasie czy telewizji znaleźć coś ciekawego. Syndrom ten dotknął również „Nowej Fantastyki” i choć nazwanie dwóch ostatnich numerów słabymi byłoby przesadą, to do zadowalającego poziomu trochę brakowało. Po wakacjach zwykle następuje jednak pełna mobilizacja oraz chęć osiągnięcia jak najlepszych wyników, co najłatwiej zaobserwować, gdy ma się w rodzinie lub wśród znajomych jakiegoś ucznia. Czy redakcja „NF” także przysiadła fałdów przygotowując wrześniowy numer i otwierając go znajdziemy wysoką jakość? Cóż, przekonajmy się.

Publicystyka

Na dobry początek otrzymujemy pierwszy odcinek cyklu zakładającego prezentacje pisarzy fantastyki z mało znanych polskiemu czytelnikowi rynków. Artykuł napisany przez Marka Grzywacza dotyczy konkretnie Republiki Południowej Afryki i trzeba przyznać, że zarówno pod względem artystycznym, jak i wydawniczym, dzieją się tam interesujące rzeczy. Kilka z wymienionych pozycji spokojnie może znaleźć się na liście „Do przeczytania”, a byłoby ich pewnie więcej, gdyby nie limit znaków, uniemożliwiający autorowi szersze spojrzenie na sprawę. Bardzo cieszy, że tego typu materiały będą trafiać regularnie na łamy „NF”, gdyż nie da się ukryć, iż w dziale publicystycznym o literaturze pisało się do tej pory dość mało.

Sporo było natomiast o filmie i nie inaczej jest tym razem. Michał Hernes dzieli się wrażeniami z „Kongresu” powstałego na motywach opowiadania Stanisława Lema, natomiast Andrzej Kaczmarczyk przybliża postać Riddicka, który właśnie powraca do kin. Najciekawszy tekst dotyczący fantastyki na wielkim ekranie wysmażył jednak Aleksander Daukszewicz, który pochyla się nad problemem braku ekranizacji przygód komiksowych superbohaterek. Pojawienie się takiego artykułu było tylko kwestią czasu, biorąc pod uwagę fakt, iż przez ostatnie miesiące „Nowa Fantastyka” co i rusz wypuszczała materiały o herosach, a równowaga w przyrodzie w końcu musi zostać zachowana.

W dalszej części numeru Jerzy Rzymowski przeprowadza wywiad z Markiem Hodderem, twórcą cyklu o przygodach Burtona i Swinburne'a. Cała rozmowa skupia się właśnie na książkowych dokonaniach pisarza i nie ma tam miejsca na niepotrzebne dygresje. Jest konkretnie i na temat, a do tego bardzo interesująco.

To ostatnie określenie pasuje również do tekstu Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza, którzy w „Lamusie” wzięli na warsztat Sherlocka Holmesa, a dokładniej pojawiające się w pierwszej połowie XX wieku nad Wisłą apokryfy z jego udziałem. Poznając niektóre z fabuł nie wiadomo – śmiać się czy płakać, ale jedno jest pewne – postać stworzona przez sir Arthura Conan Doyle'a już sto lat temu była fenomenem na olbrzymią skalę.

Część felietonistyczną otwiera tradycyjnie Michael J. Sullivan, który tym razem zwraca uwagę na to, iż niekiedy prawda bywa dziwniejsza od fikcji. Dalej Peter Watts lawiruje pomiędzy nauką a wiarą, ale czyni to dość chaotycznie, przez co jego artykuł nie należy do najłatwiejszych w lekturze. Rafał Kosik zauważa, że w coraz większym stopniu zastępujemy naturalne produkty ich sztucznymi odpowiednikami, zaś Łukasz Orbitowski do grona polecanych przez siebie filmów dorzuca „Berberian Sound Studio”.

Wrześniową publicystykę uzupełniają ponadto dłuższa recenzja książki „Holocaust F” Cezarego Zbierzchowskiego napisana przez Marcina Zwierzchowskiego, a także wspomnienia Macieja Parowskiego o tym, jak to przez lata pracy rozrastała się siatka jego więzi emocjonalnych.

Proza polska

Pierwszym utworem literackim w najnowszym numerze „NF” są wyróżnione w konkursie miesięcznika „Drobnoustroje” Piotra Mirskiego. To połączenie dwóch historii: inwazji Obcych na Ziemię i związku pary wkraczającej w dorosłe życie, której sielankę zaburzyło zajście przez dziewczynę w ciążę. O ile „kosmiczne” fragmenty samodzielnie nie stanowiłyby niczego nadzwyczajnego, to w połączeniu z obyczajową stroną opowiadania prezentują się intrygująco. To właśnie ona stanowi najmocniejszy punkt tekstu Mirskiego – dogłębnie pokazuje życie ludzi, którzy choć pokończyli studia i zaczęli pracę zawodową, wciąż mają w sobie więcej z nastolatka niż dojrzałej osoby. Poznajemy ich sposób myślenia i problemy, wśród których jest właśnie pojawienie się dziecka. Choć zestawienie tej kwestii z wkroczeniem w życie ludzi istot z innego świata jest nieco przesadną hiperbolą, to możemy tu mówić o najlepszym utworze konkursowym goszczącym do tej pory na łamach „Nowej Fantastyki”.

Tadeusz Solecki w „Demonie Maxwella” opisuje losy dwóch naukowców, którzy próbowali zapanować nad przypadkiem i w całości przejąć władzę nad własnym życiem. Interesujące jest zarówno występujące „na wierzchu” wyjaśnienie działań podjętych przez Franciszka i Tomasza w czasie badań, jak i ukryta gdzieś pod nim sugestia, że może lepiej nie próbować na siłę ujarzmiać naszego przeznaczenia, gdyż nic dobrego z tego nie wyjdzie. Pomimo iż samo zakończenie jest mało porywające, to tekst jako całość daje trochę do myślenia i nie jest jedynie pustą rozrywką.

To samo można powiedzieć o utworze „Oni” Michała Lelonka, chociaż w tym przypadku podjęty problem jest bardziej oklepany, a domniemana chęć zaskoczenia czytelnika całkowicie nieudana. Autor obserwuje ludzi z perspektywy kosmitów, którzy początkowo wyłącznie patrzą, lecz później przechodzą do tradycyjnego cięcia badanych obiektów na kawałki. Opis biologicznych cech człowieka jest jednak w tym utworze najmniej ważny. Liczy się przede wszystkim to, jak się zachowuje w przeróżnych sytuacjach i jakie przekonania mu towarzyszą. Razem z gośćmi z innej planety odkrywamy wiele paradoksów towarzyszących nam w życiu oraz całą masę niezrozumiałego zła, które z siebie wydobywamy. Nie jest to co prawda nic nowego, niemniej takie zerknięcie na nas samych z zewnątrz zawsze potrafi pobudzić do refleksji.

Proza zagraniczna

Dział opowiadań zagranicznych otwierają „Fale” Kena Liu, czyli zgrabnie zestawione spojrzenie na przyszłość gatunku ludzkiego z opartym na mitach i legendach wejrzeniem w jego przeszłość. Już sama wizja rozwoju człowieka jest szalenie fascynująca i świadczy o wielkiej wyobraźni pisarza, ale dopiero w połączeniu z opowieściami o zamierzchłych czasach błyszczy pełnym blaskiem. To próba odkrycia prawdy o istocie człowieczeństwa, pokazania tego kim jesteśmy, skąd pochodzimy oraz dokąd zmierzamy. „Fale” są kolejnym tekstem Liu, który możemy czytać w „NF”, i kolejnym, które zasługuje na miano najlepszego w numerze.

Tym razem z Amerykaninem o to zaszczytne miano biła się Catherynne M. Valente ze swoim „Przejściem w biel”. Pisarka stworzyła alternatywną historię Stanów Zjednoczonych, które po ataku atomowym na Hiroszimę i Nagasaki doczekały się podobnie brutalnej odpowiedzi Japończyków. To wszystko wymusiło powstanie państwa totalitarnego, z całym asortymentem przynależnych mu cech – często dziwacznych i absurdalnych, ale zawsze budzących podskórny lęk i niepokój. Dodatkowy smaczek, znacznie większy niż wisienka na torcie, stanowi wplecenie w fabułę scenariuszy reklamowych opatrzonych przypisami wysoko postawionych dygnitarzy, które w kluczowym momencie zaczynają się przenikać z prezentowaną historią i już nie wiemy co jest prawdą, a co fikcją.

Kontynuując rozpoczęte we wstępie nawiązania szkolne, numer czerwcowy można porównać do świadectwa z czerwonym paskiem, a wydania lipcowe i sierpniowe do wakacji, w czasie których rzadko otwierano podręczniki. Wrzesień przyniósł natomiast pierwsze pójście do odpowiedzi, zakończone piątką z plusem, ale nie mogło być inaczej. Równy, wysoki poziom publicystyki, a także świetna część literacka z dwiema zagranicznymi perełkami na niższą ocenę po prostu nie zasługują. Oby tak dalej.

Bartłomiej Cembaluk